Wiele
dni minęło a wieści jakby wsiąkały w ziemię Właściwie to
wsiąknęły całkowicie. Z przezorności kupowałem zarówno przez
siebie jak i przez Hannę wszystkie gazety które pisał o tym
zdarzeniu. Jednak tak jak się z przykrością dowiedziałem żadna z
nich
nie pisnęła słowem o kwestii mordercy, o innych ofiarach
które
widziałem w jego chacie, właściwie to o spaleniu chaty i
ostatecznie
o moim wybawcy. Każda noc był krokiem w
zapomnienie. Hanna odwiedzał
mnie co dwa dni, wielkimi krokami
zbliżał się też rok akademicki. Nie
mogłem nigdzie
znaleźć kontaktu z przesłuchującym mnie
funkcjonariuszem... tym
całym Rel’em. Po tygodniu dostałem
przesyłkę z gazetami lokalnymi
miejscowości w której byłem porwany.
Wszędzie nagłówki o wypadku
tira i żadnej wzmianki o porwaniu.
Łączyło się to też z faktem iż od
wyjścia ze szpitala nikt mnie
nie poprosiło wywiad lub komentarz.
Obejrzałem nagraną przez
Hannę powtórkę z wiadomości.
„W
środę doszło do wypadku ciężarówki wywożącej trujący
azbest,
na wysokości obwodnicy Sosnowca, doszło do zapalenia
się benzyny co
doprowadził do wybuchu w kilka minut po
najechaniu na latarnie
obwodnicy. W wypadku znaleziono ciężko
rannego Nicolasa Andersena
mieszkańca warszawy który wracał od
przyjaciół podwożony przez nie
znalezionego dotąd kierowcę. Nad
ustaleniem tożsamości kierowcy, oraz
rekonstrukcją tablic
rejestracyjnych pracuje lokalna policja.
Został wystosunkowany apel
do lokalnej społeczności o znalezienie
tego człowieka według portretu
pamięciowego pana Andersena.
Ciążą na nim zarzuty
nieumyślnego spowodowania wypadku i
narażania życia pasażera.
Prokuratura bada przyczyny i wszczęła postępowanie... infolinia
telewizji polskiej...“
Wypalałem
definitywnie za wiele papierosów nad ta powtórką.. nie
dosyć wszystko został przekłamane to jeszcze rysopis który
podałem
ukazywał zupełnie inną osobę Po pierwsze poszukiwania
są zbędne bo
ten cały Wilgelm jest martwy, po drugie nie był żadnego
wypadku,
zostałem porwany przez tego mordercę i torturowany jeśli
omal nie
zabity i wyratowany z koszmaru przez człowieka o imieniu
Aunxton.
Przy moich ranach jedynie cudem powróciłem do zdrowia
aby
zostać gruntownie przepytanym przez służby specjalne i tego całego
REL’a i omal nie trafić do celi.. Coraz częściej patrzyłem z
poruszeniem na dostarczoną mi paczkę niejednokrotnie chciałem
ją otworzyć jednak kończył się wypalaniem papierosów przy oknie...
niejednokrotnie pytałem się„co powie na to matka gdy wróci“ ...
była
połowa września 2000 roku... miałem pół miesiąca by
zrozumieć jak
najwięcej z tego co się wydarzyło.
Tej
nocy był pełnia. Stałem sam w zacienionym pokoju a światło
księżyca sączyło się przez haftowane żaluzje na paczkę..
prawdopodobnie od tego całego Aunxtona. Nie chciałem zapalać światła,
próbowałem się przemóc by ją otworzyć by powrócił wszystkie
wspomnienia makabry którą przeżyłem a ja je mam zwalczyć.
Opadł ostatni proch z ostatniego papierosa ostatniej paczki ze
zgrzewki „Teraz albo nigdy“ Odchyliłem woskową pieczęć z
wyobrażeniem przypominającym głowę wilka, rozpakowałem z
brązowego
bristolu obitą pieczęciami ze wszystkich stron paczkę aby
ujrzeć czarne pudełko... zdjąłem wieko. Ukazał mi się torebki
wypełnione po brzegi sprzętem i mój plecak. Wyjąłem go w
pierwszej kolejności i sprawdziłem zawartość Był tam
wszystkie sprzęty które zgarnąłem ze stołu w chatce mordercy.
pozostał dwie torby wypełnione był reszta przedmiotów z jego chaty.
Niektóre nawet był pochodzeniem z innych krajów. Z sąsiedniego
pokoju nadawał cicho telewizor. Od kiedy byłem sam tylko on
zaszczycał mnie trzeszczącą od informacji obecnością,... leciał północny
program jakiegoś pseudo-wróżbity produkującego się odnośnie przyszłości
ludzi do niego dzwoniących. Otworzyłem ostatnia torebkę Ku mojemu
zaskoczeniu był wypchana po brzegi pieniędzmi polskimi i
amerykańskimi dolarami. z kieszeni bocznej wystawał list. wyjąłem
go i od razu poznałem że jest od Aunxtona... może dlatego że zobaczyłem
jego inicjał. Dwie zamknięte w przedziwnym symbolu litery
„A“ w
których środku był oko o kociej źrenicy. może wiedziałem
podświadomie
że chciał mi coś przekazać rozpieczętowałem i wyjąłem
kartkę z
której krzyczał czarnym tuszem na zaczerwienionym pasku.
„Po
przeczytaniu spalić i tylko spalić, Zniszczenie w inny sposób
jest
niedopuszczalne. Ujrzałem treść listu.
„Nie
wiem kiedy to przeczytasz Andersen, ale obyś ty to czytał, każdy
kto
to zobaczy poza tobą będzie musiał umrzeć ...powierzam ci
rzeczy Wilgelma jak dobrze rozumujesz to mój brat, był brat, zabójca
który
złamał ważne zasady, nie mam wiele czasu na pisanie, muszę ci
to jak
najszybciej wysłać pieniądze z tej torby powinny pokryć koszta
zapomnienia przez ciebie, o tym co się wydarzyło, i na normalne
podejście do reszty twojego nędznego życia, jeśli to możliwe nie
wymagaj prawdy, nie spotkasz się ze zrozumieniem... tak dział świat.
Postaraj się mądrze zarządzać rzeczami które ci dostarczyłem, są to
też ostatnie pamiątki po ludziach których zabił Jeśli potrzebujesz
rozwiać wątpliwości osób bliskich, z tył koperty jest zaszyty
sfałszowany kupon wygranej w totka - suma zgadza się z tą która
teraz dostałeś.. uważaj Andersen! deklaracja pokoju to nie koniec
wojny, ona nigdy się nie skończyła, jeśli będziesz mieć kłopoty w
związku
z tym zdarzeniem zadzwoń na głuchy numer
...787
473 757... „
odrzuciłem
list i opadłem na dywan siadając w osłupieniu..
-że co?
-ze
co ja kurwa.
-że...
ale jak... po co... co... co kurwa?
Wstałem,
otrząsnąłem się i przeczytałem go jeszcze raz...
-Ale
jaka wojna? Jaki kurwa głuchy numer, czemu zapomnieć C,czemu świat
tak działa?
co za nędzne życie? Odkryłem kupon. Rzekomo wygrałem pół miliona w polskiej walucie i dolarach łącznie...
co za nędzne życie? Odkryłem kupon. Rzekomo wygrałem pół miliona w polskiej walucie i dolarach łącznie...
Nie
miałem pojęcia czy myślę tylko te zdania, czy mówię na głos, czy może krzyczę Zląkłem się że ktoś mnie usłyszał Zapisałem numer
na moją nokię podpaliłem list. gdy tylko papier dopadł ogień spalił go momentalnie, tak jakby pokryty był benzyną
Nie został z niego nawet wiele popiołu.. dokładnie tak jakby nigdy nie istniał Przez mózg przemknęło mi „zbrodnia doskonała,
brak dowodów“... ku mojemu przerażeniu chwilę później usłyszałem pukanie do drzwi. ukryłem czarne pudło tam gdzie leżało na początku.... torby,
umieściłem w szafie a tornister zawiesiłem na wieszaku. Przerażony pobiegłem do judasza. Odetchnąłem z ulgą... była to Hanna.
na moją nokię podpaliłem list. gdy tylko papier dopadł ogień spalił go momentalnie, tak jakby pokryty był benzyną
Nie został z niego nawet wiele popiołu.. dokładnie tak jakby nigdy nie istniał Przez mózg przemknęło mi „zbrodnia doskonała,
brak dowodów“... ku mojemu przerażeniu chwilę później usłyszałem pukanie do drzwi. ukryłem czarne pudło tam gdzie leżało na początku.... torby,
umieściłem w szafie a tornister zawiesiłem na wieszaku. Przerażony pobiegłem do judasza. Odetchnąłem z ulgą... była to Hanna.
-Usłyszałam
krzyk i chciałam sprawdzić czy wszystko w porządku. - Przytuliłem
ją mocno po przekroczeniu progu i zaprosiłem gestem dłoni do środka.
Ostatnimi czasy zbyt często starała się mnie przytulić Czułem wtedy to miłe duszy ciepło i rozlewało się we mnie niczym błogi welon.
Ostatnimi czasy zbyt często starała się mnie przytulić Czułem wtedy to miłe duszy ciepło i rozlewało się we mnie niczym błogi welon.
-Hanno?
- zapytałem o uwagę podczas parzenia kawy.
-Masz
koszmary Nikolasie? - Zdałem sobie sprawę że jestem w pidżamie i
rzeczywiście wyglądam jakbym wstał z łóżka
po śnieniu koszmaru.
-Leży mi na duszy kilka spraw. Skomentowałem. - muszę ci... coś wyznać
Spojrzałem na nią i zrozumiałem
jak wiele się zmieniła przez te kilka dni, zmarniała, cały czas była zamyślona i poniekąd nieobecna, wiedziałem iż się o mnie martwi jak nikt inny, sam nie potrafiłem zrozumieć tej troski.
jak wiele się zmieniła przez te kilka dni, zmarniała, cały czas była zamyślona i poniekąd nieobecna, wiedziałem iż się o mnie martwi jak nikt inny, sam nie potrafiłem zrozumieć tej troski.
-
Nie rozumiem tak wielu rzeczy Nikolasie, pomagam ci w tej sprawie od
początku i widzę że wszędzie w mediach
milczą na twój temat, nikt nie wmówił nawet imienia tego mordercy, Wilgelma czy jakoś tak... czemu nikt nie mówi o tej sprawie mimo iż widziałam na własne oczy że to co masz na ciele to nie obtarcia,
po wyskoczeniu przez przednią szybę.. dziś czytałam policyjny raport w tej sprawie... podobno wyleciałeś przez przednią szybę
po uderzeniu w słup... - Rozumiałem jej wątpliwości, sam bym miał ich wiele gdybym dostał tak okrojony materiał ze sprawy... rozumiałem też jak okrutnie nie ma wątpliwości
każdy przeciętny polak który słuchają wiadomości o moim wypadku nie przejął się sprawą bardziej niż pogoda na następny dzień..
milczą na twój temat, nikt nie wmówił nawet imienia tego mordercy, Wilgelma czy jakoś tak... czemu nikt nie mówi o tej sprawie mimo iż widziałam na własne oczy że to co masz na ciele to nie obtarcia,
po wyskoczeniu przez przednią szybę.. dziś czytałam policyjny raport w tej sprawie... podobno wyleciałeś przez przednią szybę
po uderzeniu w słup... - Rozumiałem jej wątpliwości, sam bym miał ich wiele gdybym dostał tak okrojony materiał ze sprawy... rozumiałem też jak okrutnie nie ma wątpliwości
każdy przeciętny polak który słuchają wiadomości o moim wypadku nie przejął się sprawą bardziej niż pogoda na następny dzień..
-
To co się zdarzyło ma zbyt wiele wątków by to upubliczniać.. może prasa nie szuka sensacji tam gdzie polityka może stracić...
-
Może.... - odpowiedział lakonicznie Hanna i pociągnęła duży łyk
gorącej kawy.
Patrzyłem jak nieuczesane włosy opadał na jej blada twarz, jak nieumalowane oczy był podkrążone i pełne zwątpienia...
nie wątpiła we mnie... otwierał się na jakiś nowy rozdział poznania rzeczywistości... tej rzeczywistości której tak bronił
i wyśmiewał się z każdego dziwaka który ją negował i która teraz ukazywał się jej jako nakierowane kłamstwo... - Chciałeś mi coś powiedzieć Nikolasie. Usiadłem naprzeciw niej i spojrzałem w oczy równie zmęczone jak moje.
Patrzyłem jak nieuczesane włosy opadał na jej blada twarz, jak nieumalowane oczy był podkrążone i pełne zwątpienia...
nie wątpiła we mnie... otwierał się na jakiś nowy rozdział poznania rzeczywistości... tej rzeczywistości której tak bronił
i wyśmiewał się z każdego dziwaka który ją negował i która teraz ukazywał się jej jako nakierowane kłamstwo... - Chciałeś mi coś powiedzieć Nikolasie. Usiadłem naprzeciw niej i spojrzałem w oczy równie zmęczone jak moje.
-
Nie powiedziałem ci wielu rzeczy o tych zdarzeniach jednak uważam że jest to szczegół który powinnaś wiedzieć.. i pamiętać o nim gdy
ktokolwiek cię zapyta
o ta sprawę.. - Hanna nastawiła uszu.
o ta sprawę.. - Hanna nastawiła uszu.
-
Tak jak ci powiedziałem wcześniej, zostałem uratowany ale nie
uratował mnie policja... - zrobiłem chwile przerwy by mogła zrozumieć to co powiedziałem - Przed policją
na miejsce przybył pewien człowiek który zamordował Wilgelma po okrutnej wymianie strzałów z broni której nie potrafię jasno zidentyfikować.. - Kolejna pauza, byłem świadom
jak niedorzecznie brzmi to co mówię- Mężczyzna ten zwał się Aunxton Astonius i nie przybył tam po to by mnie ratować tylko po to by zabić Wilgelma.
na miejsce przybył pewien człowiek który zamordował Wilgelma po okrutnej wymianie strzałów z broni której nie potrafię jasno zidentyfikować.. - Kolejna pauza, byłem świadom
jak niedorzecznie brzmi to co mówię- Mężczyzna ten zwał się Aunxton Astonius i nie przybył tam po to by mnie ratować tylko po to by zabić Wilgelma.
-
Czyli został nasłany na niego jako płatny zabójca? Chcesz
powiedzieć że w Polsce istnieją płatni zabójcy? - Próbowała to
wszystko sobie poskładać Hanna.
-Tak,
ale nie to jest najciekawsze... własnie dziś wracałem z biblioteki z
działu kryminologi i udało mi się znaleźć tego mordercę
z kopii listów gończych z różnych części europy sprzed 20 lat...
z kopii listów gończych z różnych części europy sprzed 20 lat...
-Po
co szukałeś go w dziale kryminologii skoro zdjęcie..
-Ten
rysopis podany w telewizji był sfałszowany... - uciąłem w
pół zdania z ożywieniem i wyjąłem z teczki kopie raportów i listów
gończych. Położyłem je przed Hanną aby mogła zobaczyć twarz mojego
oprawcy i przeczytać sporej wielkości napis tytułowy.
POSZUKIWANY
WILGELM ASTONIUS
Hanna
nie mogła oderwać oczu od kartki, co chwila czytał tytuł lub
patrzyła na zdjęcie przedstawiające Wilgelma Astoniusa sprzed dwudziestu lat. W końcu zwróciła się ku mnie nie kryjąc zaskoczenia i z podejrzeniem w głosie.
patrzyła na zdjęcie przedstawiające Wilgelma Astoniusa sprzed dwudziestu lat. W końcu zwróciła się ku mnie nie kryjąc zaskoczenia i z podejrzeniem w głosie.
-Jak
mówisz że się nazywał ten człowiek który przybył żeby go zabić?
-Aunxton
Astonius. - Zaznaczyłem Dobitnie. Hanna jeszcze raz rzucił okiem na
kartkę
-Czyli
oni są braćmi!... czemu mieliby się zabijać?
-O
to samo zapytałem Aunxtona natychmiast po tym gdy mi oświadczył że zabił brata, lecz jeszcze wtedy myślałem że to metafora
którą stosują zabójcy wobec siebie lub inny
element kultury tego dziwnego zawodu... a teraz mam na papierze to że oni są realnie spokrewnieni.
element kultury tego dziwnego zawodu... a teraz mam na papierze to że oni są realnie spokrewnieni.
-
Wychodzi na to że uniknąłeś śmierci cudem Nicolas. - Stwierdziła Hanna ostatecznie, a ja wziąłem głęboki oddech.
Oczywiście mogłem jej dać dowody, miałem je w torbach w szafie i w tornistrze.
Sądziłem jednak że moja znajomość twarzy zabójcy i przedstawienie jej raportu ostatecznie ją przekonały do mojej wersji wydarzeń
Poniekąd dziękowałem Bogu za to że nie miała okazji nigdy się na mnie zawieść dzięki temu nie miał podstaw sadzić że jestem zdolny do kłamstwa.
Oczywiście mogłem jej dać dowody, miałem je w torbach w szafie i w tornistrze.
Sądziłem jednak że moja znajomość twarzy zabójcy i przedstawienie jej raportu ostatecznie ją przekonały do mojej wersji wydarzeń
Poniekąd dziękowałem Bogu za to że nie miała okazji nigdy się na mnie zawieść dzięki temu nie miał podstaw sadzić że jestem zdolny do kłamstwa.
-
Ale wiesz jak brzmi to co mówisz Nikolasie? - Spojrzałem na
nią przenikliwie próbują odczytać do czego zmierza.
-Zostałeś porwany
przez seryjnego mordercę i omal nie zginałeś gdy nagle
uratował cię człowiek który jest jego bratem i przybył tylko po to
aby go zabić.. ta pasuję bardziej do jakiejś pseudo intelektualnej
powieści sensacyjnej niż do prawdy...
-Hanno... ja...
-Nigdy
nie powiedziałam że ci nie wierzę nie potrafiłbyś wymyślić czegoś takiego
bez powodu, ale nie sądzisz że każdy człowiek który to usłyszy uzna
twoją historię za nieprawdopodobną - Siedzieliśmy dłuższą chwilę w
milczeniu, przeliczałem w myślach wszelkie za i przeciw tego co usłyszałem.
milczeniu, przeliczałem w myślach wszelkie za i przeciw tego co usłyszałem.
-Masz
rację Hanno - odezwałem się w końcu - nie powinienem dążyć do
ukazania prawdy dla wszystkich, ważne że znam ją ja i ty...
gdy sobie o tym pomyślę do tej pory nie wiem co powiem matce po jej powrocie zza granicy.
gdy sobie o tym pomyślę do tej pory nie wiem co powiem matce po jej powrocie zza granicy.
Minęła noc i po niej dzień zastanawiałem się co zrobić z połową miliona
które dostałem na „zapomnienie przeszłości“... w torbach
znalazłem portfele ofiar dzięki którym mogłem namierzyć
ich na listach w komisariatach policji. Czułem się winny wiedząc że przetrzymuję dowody w sprawie jednak współwinna był też policja która oszukała dziennikarzy wyjątkowo sprawnie i utajniła 99 procent dochodzenia.
Winny był REL który nakłaniał mnie do zajebania ryja w tej kwestii i nie podejmowania próby wyjaśnień bo ściągnę na siebie gniew jego przełożonych.
(potraktowałem to wtedy jako brak udzielania wywiadów jednak prawda okazało się całkowite zapomnienie sprawy i oszukanie opinii publicznej.)
O ile darowano mi życie i więzienie polityczne o tyle zrozumiałem że rodziny innych ofiar nigdy nie ujrzą swoich podopiecznych.
Patrzyłem na zdjęcia tych ludzi w dowodach osobistych. Łagodni i uśmiechnięci Polacy którzy musieli zginąć taką straszną śmiercią.....
Nie pomyliłem się Ich nazwiska dalej figurował na listach zaginionych w komisariatach w całej Polsce.
Jedno był pewne. Ktoś tu odpierdala wyjątkowo brudną robotę moja ciekawość jednak przeważyła, może tylko ja nazywałem
to ciekawością jednak był to mieszanina uczuć zarówno wobec siebie jak i zwłok które gniły przy mnie w jamie mordercy.
Zapamiętałem twarz jednego z trupów która znajdował się najbliżej mnie podczas tych dni
. Bezbłędnie też odszukałem dowód tej osoby. „Rudolf Nidendal“ - francuz z polskim obywatelstwem....
„nikt nie będzie się martwił o obcokrajowców którzy przybywają i wybywają z kraju kiedy chcą
Nawet po ogłoszeniu zaginięcia te sprawy są traktowane... pobocznie i o ile jego rodzice nie są bogaci, najczęściej leżą miesiącami zanim ktoś się tym zajmie.
Postanowiłem się spakować i wyjechałem do Łodzi gdzie mieszkali jego rodzice
... Nie wiem co mną naprawdę kierowało... nie potrafiłem tego jednoznacznie określić.. może mgła wrażeń przysłonił mi tamte wydarzenia...
może fakt że byłem półżywy przez cał ten horror... ostatecznie czułem że również ja zwątpiłem i potrzebowałem... odpowiedzi, wsparcia.. lub potwierdzenia że to wszystko zdarzyło się naprawdę..
ich na listach w komisariatach policji. Czułem się winny wiedząc że przetrzymuję dowody w sprawie jednak współwinna był też policja która oszukała dziennikarzy wyjątkowo sprawnie i utajniła 99 procent dochodzenia.
Winny był REL który nakłaniał mnie do zajebania ryja w tej kwestii i nie podejmowania próby wyjaśnień bo ściągnę na siebie gniew jego przełożonych.
(potraktowałem to wtedy jako brak udzielania wywiadów jednak prawda okazało się całkowite zapomnienie sprawy i oszukanie opinii publicznej.)
O ile darowano mi życie i więzienie polityczne o tyle zrozumiałem że rodziny innych ofiar nigdy nie ujrzą swoich podopiecznych.
Patrzyłem na zdjęcia tych ludzi w dowodach osobistych. Łagodni i uśmiechnięci Polacy którzy musieli zginąć taką straszną śmiercią.....
Nie pomyliłem się Ich nazwiska dalej figurował na listach zaginionych w komisariatach w całej Polsce.
Jedno był pewne. Ktoś tu odpierdala wyjątkowo brudną robotę moja ciekawość jednak przeważyła, może tylko ja nazywałem
to ciekawością jednak był to mieszanina uczuć zarówno wobec siebie jak i zwłok które gniły przy mnie w jamie mordercy.
Zapamiętałem twarz jednego z trupów która znajdował się najbliżej mnie podczas tych dni
. Bezbłędnie też odszukałem dowód tej osoby. „Rudolf Nidendal“ - francuz z polskim obywatelstwem....
„nikt nie będzie się martwił o obcokrajowców którzy przybywają i wybywają z kraju kiedy chcą
Nawet po ogłoszeniu zaginięcia te sprawy są traktowane... pobocznie i o ile jego rodzice nie są bogaci, najczęściej leżą miesiącami zanim ktoś się tym zajmie.
Postanowiłem się spakować i wyjechałem do Łodzi gdzie mieszkali jego rodzice
... Nie wiem co mną naprawdę kierowało... nie potrafiłem tego jednoznacznie określić.. może mgła wrażeń przysłonił mi tamte wydarzenia...
może fakt że byłem półżywy przez cał ten horror... ostatecznie czułem że również ja zwątpiłem i potrzebowałem... odpowiedzi, wsparcia.. lub potwierdzenia że to wszystko zdarzyło się naprawdę..
dotarłem
pociągiem na stację pod wieczór... słońce coraz wcześniej chowało
się za horyzont.
Według zakupionej mapy, zameldowanie Rudolfa... mojego rówieśnika, był w domu jednorodzinnym poza granicami miasta. niezwłocznie dojechałem tam komunikacją Pokryta domkami letniskowymi
i jednorodzinnymi okolica zdawał się tonąć w żółciach i brązach jesieni oblana blaskiem księżyca i światłem przydrożnych latarni...
Budynek w którym ongiś mieszkał Rudolf Nidendal
był całkiem okazałą posiadłością jednak urządzoną skromnie albo mi się tylko tak wydawało. Gdy już byłem przed bramą dopadł mnie wątpliwości.
Po dłuższy namyśle stwierdziłem że nie będę wiedział co powiedzieć jego rodzicom.
zakradłem się z drugiej strony domu by zajrzeć do tych ludzi w okno. Za płotem od strony ogrodu był wzgórze porośnięte żywopłotem skąd można
był ujrzeć sypialnie państwa Nidendal.
Przyczaiłem się tam obawiając się czy nie zostanę przyłapany.
Na górze w wielkim oknie ujrzałem starszego człowieka, palił papierosa przy otwartym oknie co jednocześnie kusił mnie by samemu zapalić
przez krótka chwilę po wypaleniu patrzył w moją stronę lecz widocznie mnie nie zauważył Wyjął z szuflady ramkę ze zdjęciem którego nie potrafiłem wyraźnie zobaczyć Przez całkiem spory czas zastanawiałem się gdzie jest żona tego mężczyzny?
Czy Rudolf był jego ostatnim potomkiem?
Czy policja powiedział mu o identyfikacji ciała zmarłego?
Gdy tak siedział ze strapionym i pełnym smutku wzrokiem miałem wrażenie jakby z żalu miał się zamienić w głaz... właściwie to napominał mi skulpturę.
. zastygłą w żalu rzeźbę której już nic nie ruszy... i wtedy się ruszył.. poszukiwał czegoś w pokoju, lecz ja dalej myślałem że siedzi i patrzy na to zdjęcie...
wyjął kolejną paczkę papierosów i wyszedł na balkon... musiałem się stąd zmywać jak najszybciej.
Sam się zdziwiłem jak bezszelestnie potrafiłem opuścić chaszcze i przejść nie łamiąc żadnej gałęzi na przody domu skąd po rozejrzeniu się ruszyłem w kierunku miasta.
Według zakupionej mapy, zameldowanie Rudolfa... mojego rówieśnika, był w domu jednorodzinnym poza granicami miasta. niezwłocznie dojechałem tam komunikacją Pokryta domkami letniskowymi
i jednorodzinnymi okolica zdawał się tonąć w żółciach i brązach jesieni oblana blaskiem księżyca i światłem przydrożnych latarni...
Budynek w którym ongiś mieszkał Rudolf Nidendal
był całkiem okazałą posiadłością jednak urządzoną skromnie albo mi się tylko tak wydawało. Gdy już byłem przed bramą dopadł mnie wątpliwości.
Po dłuższy namyśle stwierdziłem że nie będę wiedział co powiedzieć jego rodzicom.
zakradłem się z drugiej strony domu by zajrzeć do tych ludzi w okno. Za płotem od strony ogrodu był wzgórze porośnięte żywopłotem skąd można
był ujrzeć sypialnie państwa Nidendal.
Przyczaiłem się tam obawiając się czy nie zostanę przyłapany.
Na górze w wielkim oknie ujrzałem starszego człowieka, palił papierosa przy otwartym oknie co jednocześnie kusił mnie by samemu zapalić
przez krótka chwilę po wypaleniu patrzył w moją stronę lecz widocznie mnie nie zauważył Wyjął z szuflady ramkę ze zdjęciem którego nie potrafiłem wyraźnie zobaczyć Przez całkiem spory czas zastanawiałem się gdzie jest żona tego mężczyzny?
Czy Rudolf był jego ostatnim potomkiem?
Czy policja powiedział mu o identyfikacji ciała zmarłego?
Gdy tak siedział ze strapionym i pełnym smutku wzrokiem miałem wrażenie jakby z żalu miał się zamienić w głaz... właściwie to napominał mi skulpturę.
. zastygłą w żalu rzeźbę której już nic nie ruszy... i wtedy się ruszył.. poszukiwał czegoś w pokoju, lecz ja dalej myślałem że siedzi i patrzy na to zdjęcie...
wyjął kolejną paczkę papierosów i wyszedł na balkon... musiałem się stąd zmywać jak najszybciej.
Sam się zdziwiłem jak bezszelestnie potrafiłem opuścić chaszcze i przejść nie łamiąc żadnej gałęzi na przody domu skąd po rozejrzeniu się ruszyłem w kierunku miasta.
-
Blondynie, zatrzymaj się - Usłyszałem za swoimi plecami, był to
niski męski głos, jakby starca...
odwróciłem się powoli i zobaczyłem człowieka którego przed chwilą obserwowałem.
Jak mogłem nie zauważyć go gdy rozglądałem się przed domem, teraz stał za płotem i siłował się z zamkiem od furtki,
patrzyłem na niego chwilę rozmyślając czy nie uciec, czy nie rzucić tego wszystkiego.
odwróciłem się powoli i zobaczyłem człowieka którego przed chwilą obserwowałem.
Jak mogłem nie zauważyć go gdy rozglądałem się przed domem, teraz stał za płotem i siłował się z zamkiem od furtki,
patrzyłem na niego chwilę rozmyślając czy nie uciec, czy nie rzucić tego wszystkiego.
-Przepraszam
że cię zatrzymuję.. ale czemu obserwowałeś mój dom o tej porze? -
Powiedział gdy tylko znalazł się koło mnie...
takie słowa nie byłby normalne w polskim kraju... a może tylko tam gdzie polak miał korzenie żydowskie... jednak ja byłem obcokrajowcem a ten człowiek jak się domyślałem był..
takie słowa nie byłby normalne w polskim kraju... a może tylko tam gdzie polak miał korzenie żydowskie... jednak ja byłem obcokrajowcem a ten człowiek jak się domyślałem był..
-Jak
się pan nazywa? - spytałem.
-Stefan
Nidendal - a ską...
-Jest
pan francuzem?
-Tak, jestem francuzem. -...czyli był francuzem... możliwe że samo zatrzymanie się i próba rozmowy, oraz brak konsekwencji ze strony pana Stefana mógł zajść tak niezmiernie rzadko bo byliśmy oboje obcokrajowcami...
bo nie mieliśmy tej dziwnej polskiej mentalności w której każdy nam pragnie coś podpierdolić lub zabrać..
-
Nazywam się Nikolas.. pan wybaczy... sam nie wiem czemu obserwowałem
pana dom... możliwie że mamy dwudziesty pierwszy wiek... sam pan
wie... ludzie mają fetysze...
-Czy
wie pan coś o zaginięciu mojego syna panie Nikolas? Bardzo pana
proszę strasznie się o niego martwię- zapadł pełna wyczekiwania
cisza, słyszałem osiadająca na liściach rosę buczący transformator,
chrapanie kota w mrokach jesiennych alei..
co miałem mu powiedzieć.. prawdę? kłamstwo?... jak wielkie będzie to mieć konsekwencje w przełożeniu na prasę.. ja potrafiłem milczeć ale czy pan Stefan potrafił.. w końcu to był ojciec... Rudolf był jego jedynym synem... zapewne... nie wiem tego... ale rozumiem jak kluczową sprawa będzie dla niego teraz znalezienie syna..
chrapanie kota w mrokach jesiennych alei..
co miałem mu powiedzieć.. prawdę? kłamstwo?... jak wielkie będzie to mieć konsekwencje w przełożeniu na prasę.. ja potrafiłem milczeć ale czy pan Stefan potrafił.. w końcu to był ojciec... Rudolf był jego jedynym synem... zapewne... nie wiem tego... ale rozumiem jak kluczową sprawa będzie dla niego teraz znalezienie syna..
-Ma
pan syna? Zapytałem wkładają wszystkie sił w udawanie niedowieaenia.
Możliwe że dało efekt.
-Tak,
miałem... nazywał się Rudolf... zniknął miesiąc temu nie
zabierają rzeczy... pieniędzy też nie wziął.. bardzo się o
niego martwię..
-To
straszne, mogło mu się coś stać. ma pan jego zdjęcie?
-Tak,...
proszę. - Wyjął wypchany skórzany portfel, wyjął z niego
sporej wielkości zdjęcie i mi wręczył
-Widział go
pan gdzieś..?
Spojrzałem w oczy twarzy która rozkładała się nieopodal mnie przez kilka dni gdy sterczałem w dole... widziałem jak odpada jej nos, jak wypływają oczy... musiałem się powstrzymac przed emocjami od tego zależało powodzenie iluzji...
Spojrzałem w oczy twarzy która rozkładała się nieopodal mnie przez kilka dni gdy sterczałem w dole... widziałem jak odpada jej nos, jak wypływają oczy... musiałem się powstrzymac przed emocjami od tego zależało powodzenie iluzji...
-Gdzieś widziałem
kogoś podobnego... ma pan podobne rude włosy jak on... ale wie pan
co... to niemożliwe... no chyba że pana syn zna rosyjski...
-Jest
pan rosjaninem? - Przytaknąłem i oddałem zdjęcie...
-Gdy
zobaczę go gdzieś w okolicy na pewno pana poinformuję
-Dziękuję..
naprawdę panu dziękuję.. odwrócił się by wejść do ogrodu,
popatrzyłem dookoła siebie czy nikogo nie ma w okolicy...
najbliższe kilka domów było całkowicie opuszczone, poza jednym w którym zgaszono śiatło jakby lokatorzy jeszcze nie przyjechali.
popatrzyłem uważnie na okolicę, odbicie światła po drugiej stronie domu...
koło transformatora leżał wypełniony metalowy profil spawalniczy... wyważyłem go w dłoni... miał ciężar podobny do małego łoma...
Podbiegłem za starcem prawie do furtki i przepierdoliłem mu tak że zatoczył koło podczas wypierdalania się na zwilżoną rosa glebę.
wykorzystywałem każdą mili sekundę na podniesienie potęgi ciosu i nakurwiałem go po wszystkich kończynach aby z obolałości nie mógł nimi ruszyć.
Doszedłem do momentu w którym z bólu potrafił omdlale tylko rzęzić wykorzystałem to by pobiec po wąż ogrodowy... tak bardzo dziękuje Bogu że jeszcze nie był przymrozków i wszystkie przyrządy leżały na wierzchu
a nie w garażu... związałem go i usadowiłem przy płocie. patrzył na mnie w pół kontaktującymi wściekłymi oczyma, jakbym zabił mu syna z tym tylko szczegółem że starzec przede mną nie miał syna...
najbliższe kilka domów było całkowicie opuszczone, poza jednym w którym zgaszono śiatło jakby lokatorzy jeszcze nie przyjechali.
popatrzyłem uważnie na okolicę, odbicie światła po drugiej stronie domu...
koło transformatora leżał wypełniony metalowy profil spawalniczy... wyważyłem go w dłoni... miał ciężar podobny do małego łoma...
Podbiegłem za starcem prawie do furtki i przepierdoliłem mu tak że zatoczył koło podczas wypierdalania się na zwilżoną rosa glebę.
wykorzystywałem każdą mili sekundę na podniesienie potęgi ciosu i nakurwiałem go po wszystkich kończynach aby z obolałości nie mógł nimi ruszyć.
Doszedłem do momentu w którym z bólu potrafił omdlale tylko rzęzić wykorzystałem to by pobiec po wąż ogrodowy... tak bardzo dziękuje Bogu że jeszcze nie był przymrozków i wszystkie przyrządy leżały na wierzchu
a nie w garażu... związałem go i usadowiłem przy płocie. patrzył na mnie w pół kontaktującymi wściekłymi oczyma, jakbym zabił mu syna z tym tylko szczegółem że starzec przede mną nie miał syna...
-Będę do
bólu szczery panie „iks“. W chuja to mogę robić
ja
ciebie a nie ty mnie...
OD KIEDY KURWA FRANCUZ NIE MA JEBANEGO
FRANCUSKIEGO AKCENTU ZA TO MA AKCENT KURWA A
ME RY KAŃSKI!!! - zdjąłem tą prowizorycznie zrobioną silikonową maskę z tej pokurwionej twarzy i spojrzałem w oczy czarnoskóremu młodzieńcowi z obitym moimi własnymi rękoma ryjem...
OD KIEDY KURWA FRANCUZ NIE MA JEBANEGO
FRANCUSKIEGO AKCENTU ZA TO MA AKCENT KURWA A
ME RY KAŃSKI!!! - zdjąłem tą prowizorycznie zrobioną silikonową maskę z tej pokurwionej twarzy i spojrzałem w oczy czarnoskóremu młodzieńcowi z obitym moimi własnymi rękoma ryjem...
-No
tak... mogłem się wcześniej domyślić.. kurwa gdzie twoje aktorstwo
palancie, dałeś mi wydruk zdjęcia z listu gończego zamiast
prawdziwego zdjęcia... nic dziwnego że było takie wielkie...
znalazłeś się nagle na ogródku... przed chwilą siedziałeś na balkonie paląc fajkę..
Stefan? serio kurwa Stefan? jaki pierdolony francuz nazywa się Stefan?
i jeśli już kurwa postarzasz się na siłę to nadaj silikonowym rękawiczkom głdkości bo błyszczą się w jebanym świetle latarni... skąd kurwa jesteś czarnuchu?
pierdolony asfalcie? kto cię kurwa nasłał - Starałem się nie podnosić głosu, wiedziałem że mimo nagłego wiatru i ogólnych dźwięków nocy prawdziwy ojciec Rudolfa może wyczuć że coś jest nie tak i mnie przyłapie...
sam byłem zszokowany jak precyzyjnie potrafiłem wyłpać te szczególy, już podczas rozmowy zwróciłem na nią uwagę wszystko w tym człowieku był sztuczne,
również to że miał czternaście kluczy w pęku i siłował się z furtką po prostu nie mogą znaleźć właściwego...
ale po co komu napadać na mnie i tak okrutnie infiltrować?
Miałem jedyne szczęście że nie przyznałem się do znajomości Rudolfa przed nim, to demaskowałby złamanie obietnicy przed tym całym Rel’em jak i udowadniałby ż mam dowody które pewnie są poszukiwane w sprawie.
Przetrząsnąłem jego kieszenie, tak jak się domyślałem, chuj miał odznakę i to nie byle jaką odznakę Przeczytałem na głos.
znalazłeś się nagle na ogródku... przed chwilą siedziałeś na balkonie paląc fajkę..
Stefan? serio kurwa Stefan? jaki pierdolony francuz nazywa się Stefan?
i jeśli już kurwa postarzasz się na siłę to nadaj silikonowym rękawiczkom głdkości bo błyszczą się w jebanym świetle latarni... skąd kurwa jesteś czarnuchu?
pierdolony asfalcie? kto cię kurwa nasłał - Starałem się nie podnosić głosu, wiedziałem że mimo nagłego wiatru i ogólnych dźwięków nocy prawdziwy ojciec Rudolfa może wyczuć że coś jest nie tak i mnie przyłapie...
sam byłem zszokowany jak precyzyjnie potrafiłem wyłpać te szczególy, już podczas rozmowy zwróciłem na nią uwagę wszystko w tym człowieku był sztuczne,
również to że miał czternaście kluczy w pęku i siłował się z furtką po prostu nie mogą znaleźć właściwego...
ale po co komu napadać na mnie i tak okrutnie infiltrować?
Miałem jedyne szczęście że nie przyznałem się do znajomości Rudolfa przed nim, to demaskowałby złamanie obietnicy przed tym całym Rel’em jak i udowadniałby ż mam dowody które pewnie są poszukiwane w sprawie.
Przetrząsnąłem jego kieszenie, tak jak się domyślałem, chuj miał odznakę i to nie byle jaką odznakę Przeczytałem na głos.
-Max
Randy AKA Stefan C.I.A. no tak, czarny klocu pigmeja, wiedziałem że
coś tu śmierdzi.
-Mógłby
mnie pan nie obrażać na tle rasowym? a teraz proszę mnie rozwiązać
bo inaczej będzie pan miał kłopoty...
Spojrzałem na niego z całą potęgą i nienawiścią którą w sobie miałem widziałem że mimo spokoju i nienawiści
do mnie poczuł lęk... parzyłem na łom a on zaczynał sobie uświadamiać co zaraz nastąpi... jednak pomylił się.. przeszukałem go od stóp do głowy, mimo obrzydzenia przetrząsnąłem też jego majtki..
nie miał podsłuchu, nie miał nawet krótkofalówki... mógł to oznaczać dwie rzeczy..
Spojrzałem na niego z całą potęgą i nienawiścią którą w sobie miałem widziałem że mimo spokoju i nienawiści
do mnie poczuł lęk... parzyłem na łom a on zaczynał sobie uświadamiać co zaraz nastąpi... jednak pomylił się.. przeszukałem go od stóp do głowy, mimo obrzydzenia przetrząsnąłem też jego majtki..
nie miał podsłuchu, nie miał nawet krótkofalówki... mógł to oznaczać dwie rzeczy..
-Panie
Max, drogi panie max - zacząłem upiornie - wie pan że niedawno
omal nie uniknąłem śmierci z rak psychola...
wie pan kto mnie obronił przed tym psycholem?
no tak.. musi pan wiedzieć.. jeszcze więszy psychol... jak pan myśli panie Max... czy psychopatia jest zaraźliwa?
- Zaczął jęczeć lecz nie mógł krzyczeć bo uszkodziłem jego struny... siedział tak... może mnie przeklinał może się modlił.. wróciłem zza domu ze znalezioną siekiera.. był wyjątkowo duża i wyjątkowo naostrzona...
w którymś z niezamieszkanych domów znajdował się pień do cięcia drzewa...
wie pan kto mnie obronił przed tym psycholem?
no tak.. musi pan wiedzieć.. jeszcze więszy psychol... jak pan myśli panie Max... czy psychopatia jest zaraźliwa?
- Zaczął jęczeć lecz nie mógł krzyczeć bo uszkodziłem jego struny... siedział tak... może mnie przeklinał może się modlił.. wróciłem zza domu ze znalezioną siekiera.. był wyjątkowo duża i wyjątkowo naostrzona...
w którymś z niezamieszkanych domów znajdował się pień do cięcia drzewa...
-
Zdaje pan sobie sprawę panie Max, że nie jest pan na terenie stanów
zjednoczonych...
-
Proszę mnie nie zabijać..
-
Zanim potwierdza pana zaginięcie może minąć miesiąc, może rok...
ma pan rodzinę„agencie Max“
-Niech
mnie pan nie zabija... błagam - zaczął płakać chociaż nie
mógł tego zrobić głośno...
-Jest
też spora szansa że nie ma pan nawet wizy, co dopiero obywatelstwa,
nie wiem dla kogo pan pracuje tu w polsce... ale proszę
-nie
błagam..
-Proszę zrozumieć że
ten kraj nie należ kurwa do pana... to kraj w którym moż...
-
Powiem panu wszystko co wiem tylko błagam...
-
Może pan jedynie zginąć.. i nikt, nigdy się o tym nie dowie...
Wracałem
pociągiem z przedziałem dla palących... nigdy nie przypuszczałem ż
potrafiłbym tyle palić.
Bogu dziękowałem za wszystko, za odkrycie maskarady, za wyostrzenie moich zmysłów... za możliwość przejęcia pałeczki w tej morderczej grze... czy byłem już martwy?
czy dopiero to nastąpi?.. rozumiałem że ktoś pragnie bym nie odkrył prawdy o mordercy dla innych osób... ktoś mnie podejrzewał wręcz nie gorzej od niego... w głowie brzmiał mi tylko jedno imię.. Rel....
Bogu dziękowałem za wszystko, za odkrycie maskarady, za wyostrzenie moich zmysłów... za możliwość przejęcia pałeczki w tej morderczej grze... czy byłem już martwy?
czy dopiero to nastąpi?.. rozumiałem że ktoś pragnie bym nie odkrył prawdy o mordercy dla innych osób... ktoś mnie podejrzewał wręcz nie gorzej od niego... w głowie brzmiał mi tylko jedno imię.. Rel....
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
witajcie po długiej(tygodniowej przerwie) starałem się wygospodarować więcej czasu na ten rozdział i już teraz wiem że następne rozdziały muszę napisać bez wklejania ze schowka bo mi się źle sformatują.
Juz pracuję nad piątym rozdziałem chociaż nie wiem kiedy nastąpi oficjalna publikacja.
Licze na to że wam się podoba, jeśli tak zostawcie swoją opinie w komentarzu.
witajcie po długiej(tygodniowej przerwie) starałem się wygospodarować więcej czasu na ten rozdział i już teraz wiem że następne rozdziały muszę napisać bez wklejania ze schowka bo mi się źle sformatują.
Juz pracuję nad piątym rozdziałem chociaż nie wiem kiedy nastąpi oficjalna publikacja.
Licze na to że wam się podoba, jeśli tak zostawcie swoją opinie w komentarzu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz